Do ligowej inauguracji rundy wiosennej Arkowcy przystępowali pod presją związaną z rolą faworyta. Jeśli mają jednak walczyć o najwyższe cele w tym sezonie, to muszą się z takim położeniem jak najczęściej oswajać. Przed potyczką z GKS-em Jastrzębie nikt w Gdyni nie wyobrażał sobie straty punktów przez żółto-niebieskich. Do dyspozycji Dariusza Marca wciąż nie było Juliusza Letniowskiego i Rafała Wolsztyńskiego. W pierwszej jedenastce trener gdynian dokonał dwóch roszad w porównaniu do pucharowego starcia z Górnikiem Łęczna - do składu, kosztem Kacpra Krzepisza i Kamila Mazka, wskoczyli Daniel Kajzer i Fabian Hiszpański. Paweł Ściebura zaskoczył absencją Mateusza Bondarenki na środku obrony i Kamila Jadacha na prawym skrzydle - w ich miejsce na plac gry wybiegli Kryspin Szcześniak i Jakub Apolinarski.

Spotkanie zaczęło się od optycznej przewagi gości, ale to Arka wyprowadziła konkretny cios. W 12. minucie GKS miał rzut wolny 20 m od bramki Kajzera. Feruga huknął w poprzeczkę, piłka wyszła w pole, a gdynianie błyskawicznie przerzucili grę na przeciwną stronę boiska. Deja krosowym długim podaniem wyprowadził Rosołka sam na sam z Pawełkiem, a 19-letni napastnik na zupełnym luzie minął przechadzającego się przed swoją szesnastką 40-letniego golkipera i skierował piłkę do pustej bramki. Arka bardzo szybko zyskała przewagę i wydawało się, że spokojnie będzie kontrolowała dalszy przebieg meczu. Tym bardziej, że kolejne sytuacje też stwarzali gdynianie - po dośrodkowaniu Dei z lewej strony Danch główkował wysoko nad bramką, Rosołek oddał płaski strzał sprzed pola karnego, który minął prawy słupek jastrzębian o kilka metrów, a Żebrowski, znajdując się w polu karnym, wstrzelił futbolówkę wzdłuż bramki, ale nikt nie przeciął tego zagrania. Piłkarze z Górnego Śląska jednak nie rezygnowali i wraz z upływem kolejnych minut zyskiwali coraz większą przewagę w środku pola. Zaprocentowało to ,,setką" w 39. minucie, kiedy Rumin w doskonałej sytuacji oddał strzał głową w lewy róg bramki Kajzera, ale bramkarz Arki wyciągnął się jak długi i wyśmienicie sparował piłkę. Cztery minuty później wprost musiało być 2:0. Żebrowski wyłożył futbolówkę na piąty metr od linii bramkowej Rosołkowi, ale ten tę idealną okazję zmarnował, nie trafiając czysto w piłkę. Do przerwy było więc 1:0 dla Arkowców.

Druga część meczu stała pod znakiem dążenia jastrzębian do wyrównania. W 53. minucie Feruga oddał dobre uderzenie z rzutu wolnego z 25 m, ale Kajzer był na posterunku i wybił piłkę na rzut rożny. Do narożnika podbiegł wykonawca poprzedniego stałego fragmentu, dośrodkował na dziesiąty metr od bramki, a Mróz strzelił tuż pod poprzeczkę żółto-niebieskich, na szczęście Kajzer opuszkami palców przeniósł futbolówkę nad bramką. Trzy minuty później piłka znalazła się w bramce Arki, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego przy dośrodkowaniu Ferugi do Rumina z wolnego. W kolejnej fazie spotkania podopieczni Ściebury mieli na placu gry wyraźną przewagę, ale nie wynikało z niej wiele zagrożenia dla gdynian. Piłkarze Marca odzyskali kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi dopiero w ostatnich 10 minutach, kiedy potrafili (w głównej mierze za sprawą doświadczenia Marcusa) uspokoić grę i przytrzymać piłkę na połowie przeciwnika. W 81. minucie Łabojko zagrał kapitalną prostopadłą piłkę do Rosołka, ale młody napastnik nie opanował futbolówki i wygonił się za linię końcową. Po chwili kolejny raz Arkowców uratował Kajzer. Do końca pojedynku jastrzębianie nie stworzyli już sobie klarownych sytuacji. Arka dowiozła jednobramkowe zwycięstwo do końca.

Po pierwszej odsłonie ligowej walki cieszy zwycięstwo... i tylko ono. Patrząc na grę żółto-niebieskich w piątkowe popołudnie, oczy krwawiły przez większość meczu. Mocno niepokojąca jest całkowita utrata kontroli nad przebiegiem rywalizacji i czekanie na wyrok, które miało miejsce w drugiej połowie. GKS nie jest drużyną z górnej połowy tabeli i nie wykorzystał zaproszenia skierowanego do niego przez gdynian, ale w starciach z mocniejszymi rywalami taka gra się zemści. By grać o awans, piłkarze Marca muszą prezentować dużo więcej ruchu, aktywności, zadziorności, walki, świeżości, dynamiki, determinacji. Nie jesteśmy też przekonani do systemu z trzema obrońcami. Dziś funkcjonowanie defensywy Arki bardzo kulało, goście wchodzili w strefę obronną żółto-niebieskich z rażącą łatwością. Jest to niewątpliwie kwestia do przemyślenia dla szkoleniowca - tym bardziej, że czwartą żółtą kartkę w sezonie obejrzał dziś Arkadiusz Kasperkiewicz, co wyklucza jego występ w meczu następnej kolejki w Niepołomicach, więc przed trenerem Marcem stoi nie lada wyzwanie złożenia nowego mechanizmu defensywnego. Potyczka z GKS-em Jastrzębie stała pod znakiem studenckiego 3Z, wykorzystywanego często w nauce do egzaminów - ,,zakuć, zdać, zapomnieć". Arkowcy przygotowali się do walki ze śląską ekipą, zdali egzamin, zainkasowali trzy punkty, ale nad pozostałymi okolicznościami nie warto się pochylać, należy za to błyskawicznie przejść do koncentracji na wyzwaniach nadchodzącego tygodnia. We wtorek o 17:30 Arka gra w Niepołomicach z Puszczą w ćwierćfinale Pucharu Polski. Oczekujemy awansu.


Arka Gdynia - GKS Jastrzębie 1:0

Bramka: Rosołek 12'

Arka: Kajzer - Danch, Marcjanik, Kasperkiewicz - Hiszpański (56' Siemaszko), Sasin (72' Łabojko), Deja, Aleman (56' da Silva), Valcarce - Rosołek (90+3' Skóra), Żebrowski.

Jastrzębie: Pawełek - Kulawiak, Komor, Szcześniak, Witkowski - Apolinarski (74' Jadach), Bielak, Mróz (81' Zejdler), Feruga, Ali - Rumin (81' Szczepan).

Żółte kartki: Rosołek, Kasperkiewicz, Aleman, Deja - Apolinarski.

Sędzia: Sylwester Rasmus (Kończewice).