Do meczu ze Skrą Częstochowa Arka przystępowała po czterech z rzędu meczach bez zwycięstwa i 44 dniach posuchy, jeśli chodzi o komplet punktów. Wydawało się, że nie można wymarzyć sobie lepszego przeciwnika na przełamanie niż bardzo słabi w tym sezonie częstochowianie. W swoim trenerskim debiucie Ryszard Wieczorek zdecydował się przywrócić do bramki żółto-niebieskich Kacpra Krzepisza, a drużynę ustawić w systemie 3-5-2 z Mateuszem Stępniem i Dawidem Gojnym na wahadłach oraz Omranem Haydary'm i Karolem Czubakiem w pierwszej linii. Jakub Dziółka zaskoczył desygnowaniem do boju od pierwszej minuty Mateusza Winciersza zamiast Jana Flaka na prawym wahadle, pozostała część składu Skry nie stanowiła niespodzianki.
W pierwszej połowie na boisku wiało nudą. Arka miała inicjatywę, ale kompletnie nic z niej nie wynikało. W 6. minucie Milewski prostopadłym podaniem uruchomił biegnącego lewą flanką Haydary'ego, Afgańczyk z ostrego kąta skierował piłkę w pobliżu krótkiego słupka, ale Bursztyn wybił ją na rzut rożny. Szesnaście minut później golkiper Skry złapał w ręce futbolówkę zagrywaną przez Krzyżaka, więc sędzia Urban podyktował rzut wolny pośredni z pola karnego dla gdynian. Po krótkim zagraniu Adamczyka uderzał Gojny, jednak trafił tylko w mur. Częstochowianie w pierwszych 45 minutach oddali tylko jeden strzał na bramkę żółto-niebieskich, natomiast próba Olejnika wylądowała w okolicach czternastego piętra. W końcowych minutach tej połowy podopieczni Wieczorka starali się przyspieszyć. Najpierw Adamczyk dośrodkowywał przed bramkę Bursztyna, a piłka odbiła się od Haydary'ego i przeszła obok słupka, a w ostatniej minucie regulaminowego czasu Gojny odebrał futbolówkę Czajce, wpadł w szesnastkę gości i uderzył mocno pod poprzeczkę przy bliższym słupku, natomiast Bursztyn zdołał przenieść piłkę nad bramką. Do przerwy w Gdyni goli nie oglądaliśmy.
W drugiej połowie gra Arkowców wyglądała jeszcze gorzej. Z minuty na minutę piłkarze Wieczorka gaśli w oczach, a więcej strzałów oddawała Skra. Najpierw w 52. minucie Krzepisz poradził sobie z uderzeniem Jarocha po ziemi z dystansu, 10 minut później Lukoszek strzelał z lewej strony pola karnego minimalnie obok przeciwległego słupka, a po kolejnych 4 minutach ,,Krzepo" raz jeszcze interweniował po próbie Jarocha sprzed szesnastki. Arka próbowała odpowiedzieć, ale czyniła to bardzo nieśmiało. Rymaniak dośrodkował na przedpole, Milewski zagrał piłkę klatką piersiową, do futbolówki próbował dopaść jeszcze Capanni, ale faulował Bursztyna. W 82. minucie Adamczyk strzelał z 25 m, a piłka po rykoszecie od Sajdaka trafiła w słupek bramki Skry. Cztery minuty później częstochowianie mieli rzut wolny z prawej strony boiska, Lukoszek zacentrował w pole karne, a Szymański przeskoczył Żebrowskiego i efektowną główką zapakował futbolówkę do siatki. Zawodnicy Wieczorka w dalszym ciągu bili głową w mur i nie byli już w stanie stworzyć sobie żadnej sytuacji, więc trafienie środkowego obrońcy biało-niebiesko-czerwonych okazało się bramką na wagę trzech punktów.
Arka dała w niedzielę kolejny niebywały popis indolencji. To, co odwalają żółto-niebiescy w tym sezonie, to jest jakiś cholerny koszmar. Piąty z rzędu mecz bez zwycięstwa. Szósta porażka u siebie. Odniesiona z zespołem, który strzelił w tych rozgrywkach przed spotkaniem z Arką zaledwie 15 goli. Z zespołem, który posiada zdecydowanie najgorszy atak i drugą najsłabszą defensywę, desperacko broniąc się przed spadkiem. Łącznie w tej kampanii Arkowcy wygrali u siebie 3 potyczki na 14. 3/14! TRZY NA CZTERNAŚCIE. My już nie wiemy, co pisać. Co dwa tygodnie wydaje się, że ta farsa nie może trwać wiecznie, a potem zawodnicy Kołakowskich udowadniają, że jednak może. Przeciwko Skrze gdynianom brakowało determinacji, pomysłu, wyglądali ociężale i powolnie. Wygrali rywalizację w środku pola, mieli przewagę optyczną, zbierali drugie piłki, ale mając futbolówkę przy nodze, kompletnie nie wiedzieli, co z nią zrobić, stawali jak sparaliżowani, z paniką w oczach. Piłkarze dostali w niedzielę pełne wsparcie od trybun. Wypracowane w tygodniu wspólne stanowisko grup kibicowskich nie okazało się pustosłowiem. Od pierwszego gwizdka zawodnicy mogli liczyć na doping, ale nie dają w tym momencie żadnych argumentów, żeby ich bronić. Z drugiej strony - ktoś tych grajków zatrudnia, ktoś daje im kontrakty. To nie do końca ich wina, że nie umieją grać w piłkę, że większości z nich w ogóle nie powinno w Gdyni nigdy być. Arka jest w tym momencie drużyną, która została zbudowana w żenujący sposób. Jest to poważny zarzut skierowany do właścicieli klubu, których będziemy rozliczać po sezonie. Żółto-niebiescy wypadli już z barażowej szóstki. Czy do końca rozgrywek zdążą do niej wrócić? Musieliby przestać się kompromitować i fundować swoim kibicom cotygodniowe blamaże. Czy Arkę Wieczorka stać na coś więcej niż stopniowanie wstydu? W piątek o 18:00 gdynianie grają na wyjeździe z Chrobrym Głogów.
Arka Gdynia - Skra Częstochowa 0:1
Bramka: Szymański 86'
Arka: Krzepisz - Stolc (66' Rymaniak), Marcjanik (90' Purzycki), Azacki - Stępień, Milewski, Gol, Adamczyk (90' Szymański), Gojny (81' Żebrowski) - Haydary (66' Capanni), Czubak.
Skra: Bursztyn - Krzyżak, Szymański, Czajka - Winciersz (67' Flak), Olejnik, Babiarz, Lukoszek - Gołębiowski (67' Sajdak), Jaroch - Kozłowski (84' Kitliński).
Żółte kartki: Stępień, Czubak, Gol - Gołębiowski.
Sędzia: Piotr Urban (Legionowo).
Frekwencja: 4442.