13 maja 2022 r. Podbeskidzie podejmuje na własnym boisku Arkę w przedostatniej kolejce I ligi. W 85. minucie przy stanie 1:1 Karol Czubak wychodzi sam na sam z Matvei Igonenem, ale strzela wprost w estońskiego golkipera. Ta sytuacja pokazuje, jak wiele w naszym życiu determinują krótkie momenty. Gdyby napastnik żółto-niebieskich wykorzystał wówczas stuprocentową szansę, dziś gdynianie graliby w Ekstraklasie. Oczywiście do ,,Czubiego” nikt nie powinien mieć pretensji – zmarnowane okazje zdarzają się każdemu, a snajper z Ustki we wcześniejszej fazie sezonu wielokrotnie dawał Arkowcom bezcenne punkty i był silnym ogniwem zespołu. Fakty są jednak takie, że dwa miesiące po wydarzeniach bielskich podopieczni Ryszarda Tarasiewicza inaugurują nową kampanię na tym samym poziomie rozgrywkowym, na którym finiszowali w poprzednich rozgrywkach. Żółto-niebieskim udało się utrzymać trzon zespołu, więc tym razem cele na nachodzący sezon powinny zostać określone jasno – interesuje nas tylko i wyłącznie awans do Ekstraklasy. I liczymy na to, że gdynianie swoją boiskową postawą dadzą to jasno do zrozumienia od samego początku rozgrywek. W niedzielę o 12:40 Arka zmierzy się na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Przy ul. Rychlińskiego aż roi się od znanych w świecie polskiej piłki nazwisk, zawodników posiadających doświadczenie z gry w Ekstraklasie. Tyle, że swój najlepszy okres wielu z nich ma już za sobą. Chyba w ten sposób należy wytłumaczyć poprzedni sezon, który czerwono-biało-niebiescy ukończyli dopiero na 9. miejscu – zdecydowanie poniżej własnych apetytów i poniżej potencjału, którym dysponowali. Tym razem bielszczanie mają chrapkę na znacznie więcej. Mirosław Smyła, który w trakcie rundy wiosennej poprzedniej kampanii zmienił na stanowisku trenera Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego, przez ostatnie kilka miesięcy nieźle radził sobie w roli strażaka, a teraz otrzymał szansę przepracowania z drużyną okresu przygotowawczego na swoich warunkach i zaprezentowania autorskiego projektu modelu zespołu. Z Beskidu Śląskiego ewakuowały się tak wybitne postaci świata futbolu, jak Martin Polacek, Maciej Kowalski-Haberek czy Giorgi Merebaszwili, a w ich miejsce sprowadzono rokującego Maksymiliana Sitka, niepokazującego dotąd pełni swoich możliwości Krzysztofa Drzazgę, czy Tomasza Jodłowca, który co prawda nie ma już zębów, bo zjadł je na ligowej młócce, ale nadal potrafi wprowadzić spokój do drugiej linii. Podbeskidzie podczas letnich przygotowań do sezonu nie wyjeżdżało poza Bielsko-Białą. Rozegrało cztery sparingi i wszystkie wygrało, choć akurat mecze kontrolne nie są specjalnie wiarygodnym probierzem dyspozycji, bo nieszczególnie różnią się od zwykłych jednostek treningowych. W każdym razie ,,górale” powinni być w tym sezonie znacznie mocniejsi i stabilniejsi aniżeli jeszcze kilka miesięcy temu. Zanotowali widoczny gołym okiem progres od momentu przejęcia drużyny przez Smyłę. Kluczową zmianą wprowadzoną przez niespełna 53-letniego szkoleniowca było przejście z trójki do czwórki obrońców. To właśnie gra defensywna była w minionej kampanii największą bolączką bielszczan. Na inaugurację nowego sezonu piłkarze z ul. Rychlińskiego prawdopodobnie też wybiegną na murawę w ustawieniu z kwartetem z tyłu, a tworzyć go będą Jeppe Simonsen, Julio Rodriguez, sprowadzony z Hapoelu Hadera Bułgar Iwajło Markow oraz Daniel Mikołajewski. Silnym punktem zespołu jest bramkarz Matvei Igonen, o czym Arkowcy mogli się przekonać jeszcze w maju. Duet defensywnych pomocników powinni w niedzielę stanowić Mathieu Scalet i Ezequiel Bonifacio, choć nie można wykluczyć, że do składu na tę pozycję wskoczy Jodłowiec. W ofensywie natomiast Smyła dysponuje bardzo szerokim wachlarzem możliwości. Wspomniany Sitek, doskonale znany w Gdyni Michał Janota, Yigit Emre Celtik, Krzysztof Drzazga, Joan Roman Goku… Z pewnością jest, na kogo stawiać za plecami króla strzelców poprzedniego sezonu Kamila Bilińskiego, którego pozostanie w klubie jest dla kibiców z Rychlińskiego wiadomością lepszą od jakiegokolwiek transferu przychodzącego. Apetyty w Bielsku przed nowymi rozgrywkami są spore, ale to nic dziwnego – Podbeskidzie powinno w najbliższych miesiącach być niezwykle groźne dla każdego i kręcić się w okolicach strefy bezpośredniego awansu.
Kiedy Arka w 2020 roku spadała z Ekstraklasy, właściciele klubu zapowiadali chęć powrotu do elity w przeciągu dwóch lat. Wiadomo już, że ta sztuka się gdynianom nie udała. W klubie jednak nikt nie zwiesza głów, a nastawienie skręca w kierunku zaciekłej walki o minimalizowanie strat i wywalczenie promocji na najwyższy szczebel w trzecim roku banicji. I tak naprawdę wszystko będzie siedziało nawet nie tyle w nogach Arkowców, co w ich w głowach. Fundamentem do budowania nadziei na świetny rok będzie odnalezienie w sobie świeżości i zapału do wygrywania, a przede wszystkim całkowite zapomnienie o nieszczęśliwym finiszu minionej kampanii. Z drużyny odeszło latem jedenastu zawodników (w czterech przypadkach mowa o wypożyczeniu), ale tylko dwóch znajdowało się w szeroko rozumianym trzonie drużyny – mamy tu na myśli Adama Deję i Olafa Kobackiego, którzy zdecydowali się smakować piłkarski chleb w Ekstraklasie. W Gdyni pozostali Hubert Adamczyk, Christian Aleman, Karol Czubak, Sebastian Milewski czy Mateusz Stępień. Pojawiło się też sześć nowych twarzy: Bartosz Rymaniak, Przemysław Stolc, Marcel Ziemann, Adrian Purzycki, Janusz Gol i Omran Haydary. Ryszard Tarasiewicz wiele obiecuje sobie zwłaszcza po najbardziej doświadczonych Golu i Rymaniaku, choć do pierwszego składu z miejsca wskoczy też Ziemann. Do dyspozycji trenera wciąż nie jest jeszcze Daniel Kajzer, więc nowe rozgrywki między słupkami rozpocznie Kacper Krzepisz. Prawdopodobnie gdynianie docelowo będą występować w tym roku w ustawieniu z czwórką obrońców, choć w zależności od sytuacji boiskowej może ono ewaluować w znany z poprzednich sezonów system z tercetem pod własną bramką. Możemy się też spodziewać prób wprowadzania do seniorskiego futbolu młodych zawodników, wicemistrzów Polski U-18: Jerzego Tomala, Kasjana Lipkowskiego, Mateusza Mikulskiego, Kacpra Skóry, Marcela Predenkiewicza, Jakuba Staniszewskiego, Wojciecha Zielińskiego, Kornela Przyborowskiego, Patryka Soboczyńskiego czy Marcela Szymańskiego. Mamy nadzieję na ciekawy sezon, pełny świeżości, energii i efektownej gry Arkowców. Inauguracja w Bielsku-Białej jest rzuceniem gdynian na głęboką wodę, bo wyjazd do bardzo trudnego przeciwnika nie stanowi może najprzyjemniejszego sposobu otwierania nowej odsłony, ale po pierwsze Podbeskidzie wygrało z żółto-niebieskimi dotychczas tylko raz w dziesięciu konfrontacjach, a po drugie konkretna weryfikacja własnych możliwości już na ,,dzień dobry” może być dla podopiecznych Tarasiewicza zbawiennym rozwiązaniem pozwalającym na zbudowanie pewności siebie u progu długiego okresu intensywnej walki.
Od pierwszego gwizdka w nowym sezonie chcemy widzieć na murawie ogień. Ogień w oczach piłkarzy i w ich poczynaniach na boisku. Tu nie ma co kalkulować – dla losów awansu najważniejsza jest runda jesienna, bo to ona determinuje rozdanie na wiosnę. Od pierwszej kolejki trzeba być w czubie tabeli. Nie można popełnić błędów z poprzedniego roku, kiedy gdynianie potracili oczka w głupi sposób w pierwszych miesiącach i potem ciężko było im już dogonić czołówkę. Nie udało się awansować do elity w pierwszym sezonie po spadku, nie udało się w drugim… Ale do trzech razy sztuka. Hej, Arka goooool!