Żółto-niebiescy ostatni raz przegrali w lidze 27 listopada. Od tamtego czasu zanotowali cztery zwycięstwa, remis i kolejne dwa triumfy – dało im to aż 19 punktów na 21 możliwych do zdobycia (a gdyby nie brzemienny w skutkach błąd Wojciecha Mycia w spotkaniu z GKS-em Katowice, mówilibyśmy w tym momencie o komplecie oczek). Mimo że najważniejsza faza sezonu i bezpośrednie pojedynki z kontrkandydatami do awansu dopiero przez podopiecznymi Ryszarda Tarasiewicza, to w tym momencie ich forma generuje duże nadzieje na szczęśliwy finisz rozgrywek. Gdynianie potrafią odprawiać drużyny słabsze, ale w czwartek udowodnili, że niestraszne są im również rewiry ekip z czołówki. By utrzymać wysokie tempo, w niedzielę znowu trzeba jednak zapunktować za trzy. A nie będzie o to łatwo, bo teren jest trudny (o czym przekonało się chociażby Podbeskidzie), a dodatkowym wrogiem żółto-niebieskich będzie zmęczenie. Poprzeczka nie jest więc zawieszona ani trochę niżej, ale ta drużyna pokazała już w tym sezonie, że jest zdolna do dokonywania rzeczy poważnych. W niedzielę o 12:40 Arka zmierzy się przy ul. Kusocińskiego z Puszczą Niepołomice.
Puszcza zaliczyła bardzo słabą rundę jesienną, podczas której wydawało się, że wszystkie mozolnie budowane przez Tomasza Tułacza w ostatnich latach schematy przestały działać, może zwyczajnie się wypaliły. Drużyna wyglądała bladziutko, popełniała proste błędy w defensywie, a po przeciwnej stronie boiska raziła nieskutecznością i brakiem pomysłu. Kiedy w oczy ludzi związanych z klubem z ul. Kusocińskiego zajrzało widmo spadku, postanowili oni nie próżnować na rynku transferowym. Sprowadzili do Małopolski jakościowego stopera do podstawowej jedenastki w osobie Kamila Kościelnego wyciągniętego ze Stali Mielec, uniwersalnego defensora Łukasza Sołowieja z GKS-u Tychy, doświadczonego pomocnika Łukasza Wrońskiego z GKS-u Bełchatów czy słoweńskiego napastnika Roka Kidrica. Ligową wiosnę niepołomiczanie rozpoczęli przyzwoicie – na pewno biorąc pod uwagę fakt, że jesienią w 20 meczach wygrali zaledwie pięciokrotnie, a w 2022 roku sięgali po trzy punkty w tym momencie już dwa razy. Czy można jednak powiedzieć, że ich dyspozycja jest stabilna? Z pewnością nie, przypomina ona raczej falowanie – czego obrazem może być porażka 0:1 z Sandecją w słabym stylu tydzień po efektownym rozbiciu Podbeskidzia 4:2. Widać natomiast, że bardzo długo pracujący pod Krakowem trener Tułacz doskonale zna ten zespół i konsekwentnie szuka rozwiązań poszczególnych problemów. Alegorycznym przedstawieniem determinacji tej ekipy może być mecz z Chrobrym rozegrany w ostatnią niedzielę – żółto-biało-zieloni przegrywali w Głogowie 0:2 do 88. minuty, by ostatecznie zremisować. Czy Puszcza może spaść z I ligi? Zaglądając w tabelę i dostrzegając ją dopiero na 15. pozycji, ostatniej bezpiecznej, da się dopuścić taki scenariusz do głowy. Tyle, że przewaga sześciu punktów nad strefą spadkową w połączeniu z wyraźnie lepszą kadrą od Polkowic, Stomilu czy Jastrzębia, przynosi póki co względy spokój w szeregach podopiecznych Tułacza. Inna sprawa, że niepołomicka obrona momentami naprawdę woła o pomstę do nieba. 39 straconych bramek w 26 spotkaniach zdecydowanie nie przeciwstawia się takiej tezie. A w niedzielę ta defensywa wybiegnie na boisko dodatkowo osłabiona – w środowej potyczce z Zagłębiem Sosnowiec ósme żółte kartoniki w sezonie obejrzeli Konrad Stępień i Jakub Serafin, co eliminuje ich ze starcia z Arką. Dla szkoleniowca żółto-biało-zielonych bolesna będzie strata obu, ale trudna do załatania może się okazać szczególnie wyrwa po tym drugim – 25-latek pełni w tej kampanii rolę kapitana ekipy z Małopolski i stanowi serce zespołu. Tułacz stawia w tym sezonie rotacyjnie na ustawienie z trójką i czwórką obrońców. O ile nie ma żadnych wątpliwości, że w bramce stanie w niedzielę 20-letni Gabriel Kobylak, o tyle formacja defensywna przed nim występuje już w charakterze pewnego znaku zapytania – przede wszystkim w zakresie liczby zawodników, którzy utworzą tę linię. W ciemno można jednak założyć, że na środku tej strefy pojawią się Kościelny i Sołowiej. Szalenie istotną postacią dla funkcjonowania całego zespołu jest prawy obrońca Erik Cikos, ale Słowak w Głogowie został zmieniony w przerwie, a w rywalizacji z sosnowiczanami zabrakło go w kadrze meczowej – jeśli przytrafiła mu się kontuzja, to jego miejsce zajmie Jakub Bartosz. Lewa flanka w ostatnich kolejkach należała do Piotra Mrozińskiego, jednak niewykluczone, że 29-latek otrzyma misję łatania dziury po Serafinie w środku pola i partnerowania Wojciechowi Hajdzie, a w takim wypadku pozycja na boku obrony stanie się udziałem Sebastiana Górskiego lub Marcela Pięczka. Jeśli chodzi o kreowanie ataków Puszczy, to w ostatnich dwóch kolejkach w dwudziestce meczowej zabrakło Rafała Boguskiego, co – znając jego szklaną naturę – sugeruje uraz, więc w wyjściowej jedenastce zakładamy inne nazwiska – Emile Thiakane na prawym skrzydle, Grzegorza Aftykę na lewym, Wrońskiego lub Kacpra Cichonia w środku, a na szpicy oczywiście najlepszego strzelca drużyny, autora 6 goli Szymona Kobusińskiego. Wielkiego wkładu w grę niepołomiczan na wiosnę (a właściwie żadnego) nie ma były Arkowiec Tomasz Wojcinowicz, który w jesiennym starciu obu ekip obejrzał czerwoną kartkę. W poprzednim sezonie żółto-niebiescy rozgrywali dwie konfrontacje w Niepołomicach na przestrzeni pięciu dni – we wtorek wygrali 5:2 w Pucharze Polski, a w niedzielę polegli 0:4 w lidze. Tak wyraźna różnica w dyspozycji gdynian w tych dwóch występach wynikała w dużym stopniu z idiotycznego pomysłu wracania nad morze pomiędzy potyczkami i zmęczeniem wiecznymi podróżami autokarowymi. Tym razem Arkowcy po meczu z GKS-em Tychy zostali na południu Polski. Ich motoryka w niedzielne popołudnie powinna więc wyglądać lepiej niż rok temu, ale niech to nie zwiedzie podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza – Puszcza na własnym boisku jest drużyną nieobliczalną, groźną dla każdego przeciwnika w lidze. Doświadczyło tego Podbeskidzie, które po 24 minutach przegrywało 0:3. Arka nie może sobie na taki szok pozwolić – przeciwnie, trzeba możliwie jak najszybciej ustawić spotkanie na swoich warunkach.
Tym bardziej, że wraz z upływem meczu nawarstwiać się będzie gromadzone w nogach zmęczenie intensywnością zamykanego tygodnia – w poprzednią niedzielę Arkowcy rozegrali nadspodziewanie obfitujące w obciążenia 90 minut przeciwko Skrze Częstochowa, w czwartek wieczorem odprawiali GKS Tychy, a w niedzielne wczesne popołudnie już będą zmuszeni stawić czoła kolejnemu rywalowi, po którym można spodziewać się wielkiej determinacji. Piłkarze Tarasiewicza są jednak bardzo dobrze przygotowani do rundy wiosennej pod względem motorycznym, dlatego nie warto demonizować wspomnianego aspektu. Przy ul. Edukacji żółto-niebiescy zaprezentowali ogromną dojrzałość w grze – nie poszli na głupią szarpaninę z GKS-em, za to umiejętnie punktowali boiskową słabość gospodarzy i ze stoickim spokojem kontrolowali przebieg rywalizacji. Bardzo korzystnie w środku pola zaprezentował się cichy bohater meczu Michał Bednarski, który godnie zastąpił pauzującego za kartki Adama Deję. Na potyczkę przy Kusocińskiego do składu wróci już ,,Dejson”, ale nie wiadomo, jaki będzie los Sebastiana Milewskiego i Olafa Kobackiego, którzy na Górnym Śląsku opuszczali boisko z urazami. Problemy zdrowotne mają też Gordan Bunoza i Mateusz Kuzimski. Coraz więcej zawodników znajduje się wśród zagrożonych pauzą za kartki – do Milewskiego, Bednarskiego i Michała Marcjanika dołączył w czwartek Karol Czubak. Sytuacja kadrowa nie jest więc zbyt kolorowa, ale i z takimi trudnościami trzeba sobie radzić. Arka i Puszcza mierzyły się dotąd pięciokrotnie i żółto-niebiescy okazywali się lepsi aż cztery razy. Jedyna porażka, jaką zaliczyli, stanowi natomiast dość bolesne wspomnienie z minionego sezonu. Liczymy, że tym razem Arkowcy zaczną spotkanie na wysokiej intensywności, nie dadzą się uśpić i zepchnąć w ospałość – jeśli od pierwszego gwizdka będzie im towarzyszyć energia, wszystko powinno skończyć się z dobrym skutkiem.
Zawodnicy Tarasiewicza zwiedzają w tym tygodniu Polskę, przemierzając miasta i wsie. Parafrazując hasło kibiców poznańskiego Lecha, ,,od miasta do miasta, po awans i basta”. Żółto-niebiescy nie mogą mieć skrupułów w odprawianiu przeciwników z dołu ligowej tabeli. Potyczka w Niepołomicach będzie poważnym sprawdzianem trzymania koncentracji i z pewnością można prognozować ciężkie 90 minut, ale wierzymy, że w ostatecznym rachunku gdynianie będą wracali z południowego tournée z kompletem możliwych do zdobycia punktów. Arkowcy już raz w tym sezonie grali na stadionie przy Kusocińskiego, ale nie mają z tym miejscem specjalnie cudownych wspomnień, bo przegrali wówczas z Sandecją 1:3. Tym razem mówimy jednak o innej, znacznie dojrzalszej drużynie, dlatego wiara w końcowy sukces jest uzasadniona. To nasz, to nasz święty klub, nasz MZKS, MZKS; my jesteśmy z tobą, klubie, klubie, klubie ty naaaaaasz!