Na przestrzeni trzech tygodni żółto-niebiescy rozegrają aż sześć spotkań. Pierwsze już za nimi i choć start do tej wymagającej serii wyszedł słabo, to dla realnego zdefiniowania celów i używania kategorycznych słów kluczowe będzie miejsce, jakie gdynianie będą zajmować po zakończeniu wrześniowego maratonu. Skoro wyjście z bloku nie przyniosło rozpędzenia, to trzeba szukać go na pierwszym płotku. Zwłaszcza, że rywal na przełamanie ofensywnej niemocy jest idealny – mówimy tu o drużynie z dołu tabeli, mającej co prawda potencjał na dużo lepsze granie, ale na razie niespełniającej pokładanych w niej nadziei. Jedno jest pewne – jeżeli można mówić o rywalizacji jakiejś pary klubów jako o pierwszoligowym klasyku na podstawie historii występów w tej klasie rozgrywkowej, to z pewnością do takich konfrontacji należą spotkania GKS-u Katowice z Arką. Kolejna odsłona tych zmagań w czwartek o 18:00 przy ul. Bukowej.
,,Gieksa” w poprzednim sezonie miała w II lidze swoje problemy, ale kiedy już złapała swój rytm, to z względnym spokojem załapała się na bezpośredni awans poziom wyżej. W przerwie letniej włodarze z Katowic dokonali tak naprawdę tylko jednego spektakularnego transferu – mowa tu o wypożyczeniu Filipa Szymczaka z Lecha Poznań, o którego działacze z Górnego Śląska wygrali rywalizację z Arką. Poza 19-latkiem na uwagę zasługuje jeszcze sprowadzenie nowego podstawowego bramkarza, Dawida Kudły z Górnika Zabrze, ale na tym koniec ruchów, które wzbudzałyby większe ożywienie wśród kibicowskiej braci z Blaszoka. Paliwem GKS-u na zapleczu Ekstraklasy miało być zgranie zespołu i konsekwencja, z jaką od dwóch lat tę ekipę budował trener Rafał Górak. W kontekście nadziei na zakręcenie się w okolicach baraży o awans najprościej byłoby w przypadku katowiczan powiedzieć ,,nikt nie mówił, każdy liczył” – czyli w zasadzie jak pół ligi. Pierwsza faza sezonu brutalnie zweryfikowała jednak apetyty śląskiego teamu. ,,Gieksa” przywitała się z zapleczem elity w stuprocentowo swoim, niepodrabialnym stylu, który w pewnym momencie stał się wręcz memem (prowadzenie 2:0 z Resovią do 74. minuty i ostatecznie remis po golu w piątej minucie doliczonego czasu gry), a potem nie było wiele lepiej – tylko jedno zwycięstwo w siedmiu meczach (na ten bilans złożyło się choćby wstydliwe 0:4 z Chrobrym Głogów) i lokata tuż nad strefą spadkową. Żółto-zielono-czarni wymykają się jednak stereotypowi klasycznego zespołu z dołu tabeli. Potrafią stworzyć widowisko, ich pojedynki były do tej pory ciekawe piłkarsko. Strzelili tylko jednego gola mniej od Arki. Bolączką piłkarzy Góraka są jednak fatalne błędy w defensywie. Mają najgorszą obronę w lidze, stracili już 14 bramek. Przy Bukowej w obliczu tych faktów zachowują spokój – wiedzą, że szkoleniowiec zna się na swojej robocie, a wypracowane mechanizmy muszą w końcu zaskoczyć. Oby nie nastąpiło to w czwartek, choć Arkowcy powinni mieć się na baczności. Zwłaszcza, że GKS radzi sobie znacznie lepiej na własnym boisku niż w delegacji – w stolicy Górnego Śląska wywalczył wszystkie punkty w bieżącej kampanii i strzelił siedem goli spośród ośmiu w ogóle. Atut gry przed swoją publicznością nie jest więc dla niego pustym sloganem, a namacalnym profitem. Górak preferuje na boisku system 4-2-3-1. Co ciekawe, znany kibicom z gry w Zagłębiu Lubin w ataku lub na skrzydle Arkadiusz Woźniak w ostatnich kolejkach wybiega na murawę na… prawej obronie. Na innej pozycji niż ta, z którą jest w najwyraźniejszym stopniu kojarzony, występuje też Adrian Błąd. Bohater derbów Trójmiasta 2016, miło wspominany w Gdyni pomocnik w żółto-zielono-czarnych barwach czuje się doskonale (zapewne największą robotę spośród tego tryptyku robi barwa żółta). W poprzednim sezonie zanotował 11 goli i 10 asyst, w tym ma już na koncie 2 bramki i 1 ostatnie podanie, a pod nieobecność Arkadiusza Jędrycha pełni funkcję kapitana ,,Gieksy”. ,,Adi” pisze jednak tę historię nie na skrzydle, a jako ofensywny środkowy pomocnik, gdzie został przekwalifikowany ponad rok temu. I tak naprawdę to właśnie 30-letni wychowanek Zagłębia stanowi – obok Szymczaka – największą siłę ognia i zagrożenie dla rywali katowiczan. Na flankach prawdopodobnie zobaczymy w czwartek Daniana Pavlasa i Krystiana Sanockiego, ale żaden z tych zawodników nie prezentuje takiej klasy, jak Błąd i 19-letni poznaniak. Co ciekawe, w przegranym 1:3 starciu wyjazdowym z Widzewem w Łodzi w ubiegły piątek trafienie dla GKS-u zaliczył inny były Arkowiec, Oskar Repka – 22-latek ma jednak póki co problemy z przebiciem się do składu. Tymczasem biorąc pod uwagę aspekty czysto piłkarskie, na pierwszy plan przed konfrontacją przy Bukowej wysuwa się pojedynek młodzieżowych napastników obu drużyn, posiadających podobny profil gracza. Zarówno Szymczak, jak i Maciej Rosołek mają apetyt na gole. Każdy z nich będzie chciał udowodnić swoją wartość i skalę talentu w bezpośredniej rywalizacji. Sytuacja kadrowa gospodarzy czwartkowych zawodów jest doskonała, wszyscy są zwarci i gotowi do walki. Gdynianie muszą nastawić się na gryzienie murawy.
Bez niego zresztą nie da się wygrać żadnego meczu w I lidze. Podobnie jak bez skuteczności, którą Arkowcy w niedzielę zgubili gdzieś w polu. Przegrany mecz z GKS-em Tychy boli o tyle, że żółto-niebiescy stworzyli sobie znacznie więcej okazji od swojego rywala i zasłużyli na zwycięstwo, po które nie sięgnęli przez własną opieszałość pod bramką Konrada Jałochy. Potencjał ofensywny Arki jest w tym momencie ogromny. Kadra wygląda znacznie lepiej niż w poprzednim sezonie i cele, o które rywalizuje zespół, muszą być adekwatne do możliwości – a jeśli tak, to drużyna powinna walczyć o awans bez żadnych wymówek. By iść dalej tą drogą, trzeba jednak wykorzystywać sytuacje i strzelać gole – nie jest to wielka filozofia. Wygląda też na to, że w obecnej chwili najsłabszym ogniwem jest w Gdyni… trener. Dariusz Marzec gubi się w wyborach personalnych, doborze zawodników i zmianach, taktyce, panowaniu nad bogactwem personalnym w ataku. Do momentu, w którym wszystko idzie dobrze, problemu nie ma, ale kiedy zespół traci bramkę, szkoleniowiec nie ma pomysłu na odwrócenie losów rywalizacji i kolejne minuty uciekają przy bezradności żółto-niebieskich. Mamy jednak nadzieję, że spotkanie w Katowicach ułoży się po myśli Arkowców i nie będziemy musieli pochylać się nad tym, co można było zrobić lepiej. Sytuacja kadrowa teamu jest dobra. Do dyspozycji Marca będzie oczywiście Adam Deja, który co prawda obejrzał w niedzielę czerwoną kartkę, ale było to napomnienie uzyskane w wyniku dwóch kartoników w kolorze żółtym, a dla 28-latka były to pierwsze kary w tych rozgrywkach. Mamy nadzieję, że korzystnie będzie wyglądać współpraca Huberta Adamczyka z Christianem Alemanem (Ekwadorczyk musi też wejść na wyższy poziom ryzyka), a efektywnymi egzekutorami okażą się Rosołek i Karol Czubak. Ostatecznie będzie liczyło się to, co w sieci, i dlatego cyniczne wykorzystywanie okazji to dla żółto-niebieskich priorytet. O ich generowanie raczej nie powinniśmy się obawiać. Problemem jest natomiast postawa piłkarzy Marca w defensywie. Pod bramką Kacpra Krzepisza od początku sezonu popełniają oni karygodne błędy i żaden z obrońców nie jest w tym momencie oazą spokoju. By z delegacji do Katowic wracać w dobrych humorach, tych pomyłek trzeba się wystrzegać jak diabeł święconej wody. Poprzednio Arka rywalizowała z GKS-em w sezonie 2015/2016 i dwukrotnie wtedy podniosła z murawy komplet punktów, a gole strzelały same sławy z drużyny osiągającej później największe sukcesy w historii klubu: Tadeusz Socha, Marcus da Silva i Paweł Abbott. Brazylijczyk wciąż znajduje się w drużynie i zrobi wszystko, by przy Bukowej strzelić 63. gola w żółto-niebieskich barwach.
Intensywność toczenia ligowych bojów, jakiej doświadczą we wrześniu Arkowcy, w wielu rzeczywistościach mogłaby stanowić okoliczność łagodzącą dla ewentualnych wpadek. Dla gdynian takimi alibi nie będzie – choćby dlatego, że usprawiedliwienie zostało już wykorzystane w niedzielę, a przy Bukowej żółto-niebiescy podejmą 15. drużynę w tabeli, posiadającą ewidentnie słabszy skład personalny i borykającą się z własnymi problemami. Arka jest faworytem czwartkowej konfrontacji i jeśli chce grać o awans, to z tej roli musi się wywiązywać bez mrugnięcia okiem, bo meczów toczonych z takim statusem będzie na pęczki. Limit błędów został wyczerpany. Czas rozpocząć marsz w górę tabeli. Wierzymy, że z Górnego Śląska piłkarze wrócą z trzema punktami. Arka Arka Arka Arka gol, Arka gol, Arka go-o-ol!