Wczorajszemu meczowi towarzyszyło sporo emocji. Zarówno na boisku, jak i na trybunach. Ale po kolei...
Na samym początku derbowego pojedynku najskuteczniejszy gracz rywali Khlan przymierzył technicznie po długim rogu. Uderzenie okazało się minimalnie niecelne. Chwilę póżniej Olaf Kobacki minąwszy gdańskich defensorów zdecydował się na strzał. Bramkarz betonów sparował piłkę. W 14. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Sezonienko, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Wcześniej Mena wykorzystał potknięcie Kacpra Skóry i popędził prawym skrzydłem. Niedługo potem mogło być 2:0. Chłań znajdując się 3 metry od miejsca strzeżonego przez Pawła Lenarcika przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
Po niespełna kwadransie arbiter podbiegł do monitorka sprawdzić pewną sytuację. Chindris faulował naszego piłkarza, a ten wychodził na niebezpieczną dla niego pozycję. Sędzia po chwili anulował żółty kartonik i zamienił go na czerwony. 7echia od 33. minuty grała więc w osłabieniu. Mieliśmy zatem nadzieję, iż dzięki temu nie przegramy tej rywalizacji. Ba, wygramy ją. Zaraz potem Arka otrzymała stały fragment gry - rzut wolny. Ledwo za polem karnym. Marc Navarro huknął dość płasko, a Sarnawski "wypluł" piłkę. Podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego nie poddawali się, chcąc szybko wyrównać. I to nam się udało - za sprawą trafienia Alassane Sidibe. Navarro wrzucił z wolnego wprost na głowę Iworyjczyka. 21-latek idealnie prycelował na tyle idealnie, że bramkarz sąsiadek nie zdołał sięgnąć gały. Ta przeszła jedynie po jego palcach.
Do przerwy mogliśmy na spokojnie prowadzić. Dopiero co cieszyliśmy się z gola na 1:1, a już oko w oko z Sarnawskim stanął Skóra. Młody skrzydłowy Arki rąbnął prosto w Ukraińca, który odbił to uderzenie. Po pierwszych 45 minutach na tablicy wyników widniał remis. Mając na uwadze to, że na murawie mieliśmy jednego zawodnika więcej tym bardziej liczyliśmy na wygraną i ukłucie ich w drugiej odsłonie. W najgorszym wypadku podział punktowy...
No i na starcie bliski bramki był Przemek Stolc. Wymieniwszy się podaniami z Karolem Czubakiem przymierzył lekko obok dalszego słupka. Wkrótce nastąpiło kolejne "sam na sam" dla Arkowców. Tym razem okazję tę zmarnował Kobacki. Autor 13 bramek w tym sezonie przegrał pojedynek z 29-letnim Sarnawskim. Tak naprawdę co chwilę nadarzały się dogodne okazje ku temu, by nareszccie dopiąć swego. Sebastian Milewski odpalił petardę z dystansu, ale na nasze nieszczęście zatrzymał ją golkiper z gorszej części Trójmiasta.
W 72. minucie świeżo-upieczony na boisku Hubert Adamczyk wywalczył rzut wolny. Do futbolówki ponownie podszedł Hiszpan Navarro. Nie trafił w bramkę, lecz też warto podkreślić, że miał wówczas trudniejsze zadanie, niż w pierwszej połowie. Dystans do bramki oponenta wynosił 30 metrów.
Niestety, tuż przed doliczonym czasem doigraliśmy się. Wróg zza miedzy strzelił na 2:1. Zwycięskie trafienie dla swojej drużyny zanotował Mena. Kolumbijczyk ograwszy Michała Marcjanika pokonał Lenarcika uderzeniem zza pola karnego. Arka wytworzyła jeszcze dwie sytuacje. Najpierw zablokowany strzał Abdallaha Hafeza, następnie groźna akcja ze strony Tornike Gaprindashviliego. Gruzin pokonał i za chwilę technicznie przymierzył. Finalnie ciut nad poprzeczką. Jeszcze przed kończącym mecz skandalem z udziałem sędziego Mena mógł podwyższyć. Zawodnik z Ameryki Południowej widział przed sobą już tylko Lenarcika. Paweł świetnie wybronił jego uderzenie po ziemi. W samej końcówce liczba piłkarzy na boisku się wyrównała, gdyż za ostre potraktowanie Bobceka czerwień obejrzał Hafez.
Kilka lat temu Tomasz Kwiatkowski nie uznał prawidłowo zdobytej bramki dla Arki w derbach. Wczoraj powtórnie został gwiazdą spotkania, nie dyktując ewidentnej jedenastki na korzyść Klubu Marzeń Miasta z Morza. Na powtórkach można było zobaczyć, jak gdańszczanin dopuścił się przewinienia na Stolcu. Rozjemca ze stolicy nie dość, że nawet po analizie VAR-u postanowił nie wskazać na wapno, to dodatkowo pokazał Przemkowi żółtą kartkę. Po prostu śmiech na sali...
To że Kwiatkowski podejmując taką decyzję się zbłaźnił jest oczywiste, jednak też nie możemy zapominać o tych niewykorzystanych stuprocentowych sytuacjach. Cóż, tego dnia wybitnie nie leżała nam skuteczność. Trudno. Doping naszego autorstwa na pewno utkwił w pamięci drugiej stronie. Wykorzystaliśmy pulę 1500 wejściówek, jaką nam przydzielono. Pokazaliśmy siłę Arki Gdynia. Głośno przez całe widowisko zaznaczaliśmy swoją obecność, nieraz przekrzykując miejscowe prostytutki, które przyszły dla Nas. Pięknie po stadionie niosły się przyśpiewki i inwektywy kierowane w stronę klubu współpracującego z ochroną. Wszystko w asyście pirotechniki, i również bez niej. Dziękujemy zgodom za wsparcie! Już za 6 dni "wojna" z cygańskim GKS-em Katowice. Ten mecz musimy wygrać! Jeśli mamy wejść do ekstraklasy, to w nienajgorszym stylu. My, kibice, z marszu zapewniamy, że tradycyjnie z wysokości trybun damy z siebie 1929%. Punkt może i wystarczy, aczkolwiek zdecydowanie wolimy zainkasować 3 oczka. Dlatego apelujemy do piłkarzy, by ci odświeżyli głowy po wczoraj, i teraz w pełni skoncentrowali się na nadchodzącej niedzieli. Panowie, zagrajcie spotkanie życia! Nie mielibyśmy nic przeciwko:)
Każdy, kto kocha MZKS, 26 maja melduje się przy Olimpijskiej. Frekwencja zapowiada się na wysoką, lecimy po komplet! Zapełniamy stadion! Wszyscy na Arkę!
Bramki: 14' Sezonienko, 37' Sidibe, 84' Mena