Do wtorku, czyli dnia meczu z Piastem, trwały zapisy dzielnicowe, ale kiedy Arka wygrała swój bezpośredni pojedynek o utrzymanie, w środę już od rana ustawiała się kolejka do Arkowca, żeby zdążyć zapisać się na ten wyjazd. W godzinę bilety się rozeszły i komplet na sektorze gości był oczywisty. Kilkadziesiąt biletów przekazanych zostało do Lubina i Wałbrzycha.
Po długim czasie przerwy, transportem podczas tego wyjazdu znowu był pociąg rejsowy. Nad ranem zbiórka na dworcu głównym PKP i pakujemy się do pociągu. Tutaj pierwsze kłopoty, gdyż wg kierownika, pociąg miał nie ruszyć, póki nie przesiądziemy się do podstawionych dwóch ostatnich wagonów, co oczywiście nie mogło mieć miejsca, gdyż nasza liczba wtedy wynosiła ok 300 osób. W końcu jednak pociąg rusza. W Tczewie dosiada się ok 80 osób i już razem jedziemy do Wrocławia.
Mimo faktu, że planowo na miejscu przeznaczenia mieliśmy być o 12:50, spod dworca wyjeżdżamy podstawionymi autobusami dopiero po 14. Związek z tym miało lekkie opóźnienie oraz długie wypuszczanie z dworca, podczas którego byliśmy filmowani wraz z dowodem tożsamości. Jeszcze dłużej trwało wpuszczanie na sektor gości. Sprawdzane były nawet bębny i ostatnie osoby z Arki weszły dopiero po godzinie 16. Później Zagłębie Lubin w liczbie 55 i Górnik Wałbrzych (ponad 30). Górnicy mieli jednak problemy z tamtejszą milicją, która utrudniała im przyjazd na stadion.
W pierwszej połowie na płocie zawisł transparent upamiętniający Mariego. My wszyscy ubrani byliśmy wtedy w jednakowe koszulki, składające się na część tej oprawy. W drugiej połowie zawisła flaga „Commando Arka Gdynia”, a obok niej „Zagłębie”. Doping z naszej strony średni. Długie piosenki tego dnia nie na miejscu, okrzyki jak najbardziej. Ostatnie pięć minut meczu, który notabene przegraliśmy 1-2, to już tylko śledzenie relacji z Gliwic i doping dla...Cracovii. To właśnie dzięki naszym pasiastym braciom, pozostajemy w Ekstraklasie na kolejny rok.
Mecz przegraliśmy, ale kibicom gospodarzy zamiast na swojej wygranej zależało bardziej na naszym spadku, na co nie mieli jednak wpływu. Dlatego też po skończonym spotkaniu doszło do sytuacji, że to przegrani cieszyli się bardziej, niż zwycięzcy. Śląsk nie prezentuje ze swojej strony nic ciekawego (doping, oprawy itp) zatem nie ma co o nich pisać. Na stadionie zostajemy jeszcze ponad godzinę, gdyż pociąg wyruszał dopiero po 20:40. Podczas jazdy podstawionym transportem upewniliśmy się w przekonaniu, że Wrocławianie to prawdziwi smakosze tanich win. Zielony szalik i buteleczka jabola to podstawa. Gdy autokary dojechały już pod dworzec, przywitani byliśmy śpiewami o Śląsku. Jednak gdy drzwi pierwszego pojazdu się otworzyły, a my z niego wybiegliśmy, tyle o Śląsku można było słyszeć. Później dobra zabawa na placu i w tunelu. Wspólne przepychanki, śpiewanie wyjazdowych hitów, a na koniec bieg do pociągu.
Zgodnie z planem, w nocy czekała nas 4-godzinna przerwa w Poznaniu, gdzie Lech świętował zdobycie tytułu Mistrza Polski. Trzeba przyznać, że na rynku działy się rzeczy niesamowite, a służby porządkowe będą miały bardzo dużo do sprzątania. Gratulacje za mistrzostwo!
W Gdyni meldujemy się zgodnie z planem, czyli chwilę po 9. Pociąg cały dla nas, więc można było się wyspać po długim wyjeździe. Gdy wszyscy się zawinęli do domów, atrakcje dzięki Lechii mieli chłopacy z FC Wejherowo, ale nie widziałem, więc nie piszę.
Teraz przed nami przerwa do kolejnego sezonu, kolejnego w Ekstraklasie. Jednak zanim odpoczniemy, można wybrać się na mecze niższych lig, na zgody czy wesprzeć FC. No i już teraz z niecierpliwością czekamy na nowy terminarz ;)